Moi drodzy przyjaciele! Perła bezpiecznie dopłynęła wczoraj o 2000 do Falsterbo Canal. Po dobie bez snu i dość mocnych emocjach nie chciałem ryzykować żeglugi bez przerwy do Świnoujścia.
Ale już płyniemy dalej po nowy maszt 🙂 No tak, ale po co ten maszt? Popełniłem duży błąd, który i tak bardzo łagodnie mnie i Perłę potraktował. Ci co śledzą przelot od Gdańska widzieli pewnie, że idzie nam bardzo sprawnie. Po 3 dobach witaliśmy się z Kattegatem. Już myślałem, że przede mną tylko Północne i spokój Atlantyku. Po minięciu Helsingoru, po dwóch najciaśniejszych miejscach Sundu, byłem naprawdę szczęśliwy, że tak ładnie przeskoczyliśmy. Emocje związane z ruchem statków opadły. Generalnie ruch na Bałtyku jest wyraźnie mniejszy niż 3-4 lata wcześniej. Byłem też trochę zmęczony, bo Sund nie dawał możliwości spania w ciągu dnia. Za Helsingorem ciągnie się jeszcze trasa statków i żeby nie wpakować się na sieci rybackie pod brzegiem, postanowiłem popłynąć wzdłuż tej trasy, oczywiście na zewnątrz. O godzinie 12 przy pięknej pogodzie postanowiłem zdrzemnąć się 15 minut. Jak się obudziłem po 10 słyszałem już silnik statku. Wybiegłem na pokład a tu ściana do nieba. Perla trzymała się jakieś 2-3 metry od burty statku, a ja dostawałem w oczy halogenem z pokładu. „Taka sytuacja” – jak to się mawia ostatnio w Polsce. Statek osłonił mnie od wiatru. Usłyszałem, że wołają mnie na radiu. Zapytali, czy coś mi się stało i czy nie potrzebuję pomocy. Głosem bardzo zdziwionym. Dlaczego? Okazało się, że gdy spałem wiatr zmienił kierunek o 180 stopni i nie zdążyłem tego zauważyć, bo Perła a raczej samoster poszedł za wiatrem i wjechał w tor centralnie taranując kolosa w burtę. Na szczęście w burtę! Bukszpryt się wygiął i odepchnął Perłę od statku co uratowało sytuację. jedynie top masztu zahaczył o burtę statku i wygiął się w literę S, ale powięzia nawet nie drgnęły. Jednym słowem, to jest naprawdę mocna łódka! Po oględzinach, z nie małym szokiem, powiedziałem ze nic mi nie jest i dam sobie rade. Nie zapytałem, czy u nich wszystko w porządku za co przepraszam i popłynąłem dalej. Bardzo dziękuję kapitanowi statku, że się zatrzymał i czekał na moją decyzję. Plan miałem taki, że odcinam bukszpryt i jadę dalej, ale później zauważyłem że maszt jest wygięty powyżej bomu i to bez sensu. Płynę do Świnoujścia i dam znać jak idzie naprawa. Maszt już jedzie do mnie! Bardzo dziękuję za wszystkie słowa otuchy. Popełniłem duży błąd, ale tak się w życiu zdarza, a że żyję i mam się dobrze wyciągam wnioski i jadę dalej! Pozdrawiam z pokładu szczęśliwego jachtu Perła
P.S. Marian (samoster) tak się tym wszystkim zdenerwował, że wczoraj cały dzień musiałem sterować sam! Dzisiaj już mu przeszło.
Ta sytuacja jest jedną z tysięcy jakie mogą ciebie spotkać . Powodzenia !