Halo, halo! Nie pisałem wczoraj nic, co by Was nie zanudzać, bo tu się nic praktycznie nie działo nowego. Woda dookoła, chmury na niebie, trochę słońca, choć mało. Wiatru też mało, więc cały mój system energetyczny trochę podupadł.
Dzisiaj odrabiamy straty, choć sytuacja podobna do tej z wczoraj.
Poza tym korzystamy ze spokoju dookoła i wietrzymy kolejne żagle. Całą dobę wietrzyliśmy nasz największy 35 metrowy żagiel. To piękny Genaker idealny do wiatru z rufy o sile między 10-15 węzłów. Trochę się przesunęliśmy dzięki niemu w stronę Madery, ale dzisiaj rano, nie uwierzycie, ale znowu mamy pod wiatr i to słaby, więc na górę wrócił przedstawiony wcześniej żagiel Code 0.
I tak jedziemy sobie powoli w stronę południa. Niepostrzeżenie jesteśmy już na szerokości brzegów Portugalii. Gdy to piszę (1700 UTC) do Madery mamy niewiele ponad 530 mil. W tym tempie szybko jej nie osiągniemy. Prognozy na razie o wietrze nic nie mówią. Tak więc jeszcze chwilę pocieszę się ze spokoju, ale pewnie jutro już zacznę tę ciszę przeklinać 🙂
Ciekawe jest to, że mimo odległości ponad 200 mil od brzegu na pokładzie pojawiły się muchy!? Skąd one się wzięły? Zawsze mnie to zastanawia, że tak daleko od brzegu, nagle znikąd pojawiają się te małe fruwające stworzenia. Przecież to niemożliwe, żeby przeleciały 400 kilometrów. Tak więc, tym razem piszę w towarzystwie much, trochę mniej to romantyczne niż delfiny, ale zawsze jest do kogo gębę otworzyć.
Bartek
Może muchy też chciały z kimś pogadać a może zwyczajnie płyniesz na ich kurs 🙂 !
Duuużo wiatru w żagle, pozdrawiam.