Dzisiaj mniej obyczajowo, a bardziej technicznie zleciał mi dzień. Jak się nie ma co się lubi to trzeba kombinować. Od pierwszego postawienia code 0 i genakera na Perle, obiecuje sobie, że trzeba coś zrobić z ocierającym się o bom grota brasem (bras to ta czerwona lina którą ustawia się duże przednie żagle do pracy).
Nie dosyć , że cały czas się trze, to jeszcze kiepsko te żagle pracują przy pełniejszych wiatrach. Świat zna rozwiązania mojego problemy i produkuje się takie ładne, małe i duże przelotki z linką dookoła. Za każdym razem jak stawiam te żagle to sobie przypominam, że miałem kilka takich kółeczek nabyć. Znalazłem za to na pokładzie jeszcze 2 kipy (takie przelotki, ale przykręcane do pokładu). Z dwóch zrobiłem wcześniej prowadzenie do linek samosteru, a dwie się ostały. No to zaimprowizowałem i wyszedł mi prezentowany na zdjęciach zestaw prowadzenia brasów ver. 1.0. Jak już to wszystko powiązałem, stwierdziłem, że nie może tak być to na sztywno wszystko powiązane. Przypomniałem sobie, że widziałem gdzieś tzw. Miękkie szekle, wyglądające jak gałka bosmańska z pętelką (chyba Brożka z Szymonem Kuczyńskim robili sobie takie na maxusie). Za bardzo nigdy w to nie wierzyłem, ale coś trzeba robić więc zacząłem tworzyć, a potem sprawdzać co to za diabeł. No i oczom nie wierzę, ale działa, trzyma nawet jak się napina i luzuje co chwile! Długo nie popłynęliśmy jednak na tym zestawie, bo znowu odkręciło i trzeba było jechać pełnym baksztagiem. Wpadł mi w ręce taki kolorowy żagiel, ano nie było go jeszcze w tym rejsie, a rodowód ma zacny bo pochodzi z Mistrza Warega (albo Waregi? Mariusz Kowalski to by wiedział jak to ładnie napisać :)). Nefryta, który swojego czasu był pogromcą regat na Zatoce Gdańskiej. Grot w dół i postawiłem to 30 metrów żagla, wieje do 15 węzłów i płyniemy sobie cały dzień między 5,5 a 7 węzłów, że też ja zapomniałem o tym żaglu… jest szansa na rozwiązanie problemów słabego półwiatru. No i tak mija mi dzień pod żółto czarnym zdobywcą mil.
P.S. Na co dzień nie znoszę pracować w rękawiczkach. Czy szlifuje łódkę, czy wybieram szoty, no po prostu w rękawiczkach czuje, że nic nie czuje. Są jednak 2 żagle przy których pokornie zakładam rękawiczki gdy idę do fału. Są to spinaker i genaker właśnie. Ich fały potrafią dać popalić.
Dla laika zeglarstwa jakim jestem, w powyższej relacji jest więcej niezrozumiałych słów niż tych których znam 😊.
Pozdrawiam serdecznie obserwując dzielne poczynania Bartka, życząc pomyślnych wiatrów.
Cześć Bartek 🙂
A wiesz a propos latających ryb, że przy Elbie wpadła mi taka jedna w nocy na pokład. Myślałem, że w Morzu Śródziemnym ich nie ma , ale musiała się jakoś zaplątać. Niedawno wciągnąłem do steru strumieniowego linę i połamały się śruby. Łódka będzie naprawiana w Riposto na Sycylii, gdzie teraz stoi na chwilę. Za tydzień płynę z Sycylii na Korfu.
Przyznam, że trochę mi szkoda, że nie ma Cię pod ręką, bo mam do Ciebie pełne zaufanie i powierzam Ci moją łódkę bez cienia wątpliwości. Może jak wrócisz jako sławny żeglarz będziesz miał jednak czasem chwilkę, żeby ze mną coś porobić na Good Time.
Obserwuję Twoje postępy, trzymam kciuki, zazdroszczę trochę przygody i życzę dobrych wiatrów.
Pozdrawiam
Darek