Archipelag Wysp Zielonego Przylądka minąłem w odległości 150 mil morskich. Nie było szans żeby je dostrzec. Wygląda na to, że ostatnimi światłami lądowymi na długi czas będą światła Madery, a ostatni widziany ląd to okolice Falmouth w Anglii!
Tak więc porzucając ostatnią nadzieję na ląd w zasięgu wzroku płyniemy dalej.
Wczoraj otworzyłem samozwańczą filię żaglowni Sail Service na 17 równoleżniku 🙂 W końcu trafiła się pierwsza robota z żaglami. Spokojnie, nic się nie podarło. Nad ranem zauważyłem, że na foku nr1 przetarła się nić na szwie łączącym bryty (czyli poziome kawałki materiału, które tworzą żagiel). Zaraz wyjaśnię jaka była tego przyczyna, ale najpierw drobne statystyki. Policzyłem, że łódka od pierwszego zwodowania przepłynęła około 7 000 mil morskich, z czego w tym rejsie 4 700 Mm. Wyłącznie na żaglach, bo jak wiecie nie ma silnika. To całkiem dobry wynik, do tego nie widać na nich śladów zużycia, a uwierzcie mi oglądam je bardzo uważnie. W końcu to one mają doprowadzić mnie do domu. Przez ten okres z żaglami nie wydarzyło się nic. Do dzisiaj, kiedy to sam je popsułem. Było tak. W nocy płynęliśmy na code 0. Rozwiało się do 20 węzłów, więc zwinąłem na rolerze code 0 i postawiłem foka. Jakoś nie chciało mi się wojować z zrucaniem zrolowanego żagla do worka, to stwierdziłem, że przetestuje do rana czy wszyte rzepy w jego lik tylny działają i czy się sam nie rozwinie. Owszem, system rzep naszytych na lik wolny sprawdził się super i mimo silniejszego wiatru, żagiel jak go zrolowałem tak się trzymał. Niestety ocierał się w jednym miejscu o foka (przez około 4 godziny) i przetarł nić. Ot to cała historia. Nici wytarły się na około 20 cm, dalej nie poszło. Jak wiadomo z żaglami jest tak, że jak tylko zauważycie jakieś rozdarcie, czy właśnie przetarte nici i nie naprawicie tego od razu, to w ciągu najbliższych godzin żagiel podrze się i będziecie mieli szycia na kilka dni, a nie na kilka minut. Warto więc oglądać żagle i mieć jakikolwiek zapasowy (chociaż przedni), żeby szybko go móc wymienić. Na szczęście taka naprawa jest bardzo prosta, bo przewlekamy jedynie nić po otworach zrobionych wcześniej przez maszynę.
P.S. latające ryby są coraz mniejsze… fala mała to i kalmary się skończyły… chyba zacznę przepraszać się z wędką.
Zostaw Komentarz